o zasię
pożegnania zawsze przypominały w niej dzikie dziecko
współczesne dzikie dziecko przesiedlane z oczu
wrzucane w sam środek chlorowanej dżungli
na korytarze z lastryka wypastowane raz w tygodniu
by po czerwonej włókninie przebiegło stado w chodakach
by największy osobnik wytrąbił głośno do posłusznie wachlujących
na sale wypełnione żelastwem z łuskami białej olejnej farby
gdzie tylko stalowe łóżka stalowe szafki stalowe wózki i krzesła
gdzie aluminiowe talerze oraz aluminiowe kubki dla drobiazgów
słowa przy pożegnaniach nie wychodziły jej od dzieciństwa
do widzenia bywaj trzymaj się skrzeczały na fałszywą nutę
tylko do zaś wyrażało w sam raz to co mogło powiedzieć
dlatego kończąc list napisała swoje cholernie ważne do zaś
a ono wpadło jak śliwka w kompot banalnej panienki z okienka
i metodą natręctw mnoży z do zaś na zaś na raz i jeszcze raz
16-03-2016