pamiętasz...
jak ledwo dysząc
kroczyłem za każdą odrzuconą skibą
a z ciepła domowego ogniska
dobiegał głos matczyny
o utarcie babki proszący
a ciebie tam prawie nie było...
jak wielkimi kęsami
głód zabijałem bezmyślnie
by bez opieszałości
na nowo zmierzyć się z rolą
a z domowego ogniska
miłe skomlenie o pomoc
a ciebie tam prawie nie było..