Nie mów nic
Nie budźmy śpiących szczytów gór
Lawiny jeszcze przyjdzie czas
Teraz niech śpi
dopóki może jeszcze spać.
Nie katuj
zranionych mrozem warg
Zabliźnią się z biegiem czarnego zegara
Zamilknie dźwięk niewypowiedzianych słów
I zaśnie w milczeniu nasz dialog
Pozwól – niech śpi
dopóki może jeszcze spać.
Nie żądaj
bym rozwarł przed tobą ramiona
Bo serce, co wiosną kruszyło mi żebra
Zamiera spłoszone lodem twych dłoni
I nagle zapomina bić...
Czujesz jak krew zasypia w żyłach?
Stygnie! Niech śpi
dopóki może jeszcze spać.
Nie mów nic
Nie budźmy śpiących szczytów gór
Lawina spadnie jeszcze raz
Lecz teraz śpi
i długo będzie jeszcze spać.