urodziłem się gdy królem był rock and roll
umrę gdy umrę i do diabła z królami
wielkie miechy pompują żaby pychą
źrenice ślepca łzami odbijają powidoki
zborowości zadeptały obrazy
narzucając własne projekcje
powszechnym skurwieniem
nie znając żadnych symboli
czytam gliniane tablice
współczucie jak pałka
nabija guzy poprawnością
gdy wszyscy wszystko wiedzą
samotność jest jak zbawienie
wyzwala od idiotów
jeśli inwersja, to po co? a dwa pierwsze wersy smaczne
wielkie miechy
para w gwizdek
a samotność to raczej stan chorobowy
taki efekt uczulenia na idiotów
mam nadzieję, że autor nie obrazi się na manipulacje i interpretacje. dobrze, gdy jest materiał do takich działań, bo ostatnio ubogo w słowa.