tylko myśli mogą się przemieszczać
swobodnie
wracasz do kaflowego pieca z duszą
piekło się w niej szare renety pękały
i szczelinami wypływał soczysty miąższ
posypywałeś je cukrem pudrem
wyglądały jak ptysie a pachniały szarlotką
w sadzie przysiadały synogarlice
zanim świat rozłupał się na przed i po
trzęsieniu ziemi zapadłeś w szczelinę
zakleszczyła cię w swojej martwocie
jutro już nie jest wielką niewiadomą
nie pomyślałeś że czas może się zapętlać
w powtarzalnych dniach
nie lubisz patrzeć na gołębie
wydeptując prostokąt
wysuwasz szufladkę z marzeniem o biegu
po prostej