Synogarlice

silva

gnieździły się od lat na tej samej akacji

wierne sobie i miejscu

karmiło je kaszą perłową dwoje ludzieńków

wprost od Leśmiana

popielate włosy płaszcze buty rękawiczki

nawet torebka z ziarnem

 

ta  miłość też była popielata

 

ptaki siadały im na ramionach

wtapiając się w tło

albo dreptały u ich stóp

 

i pomyśleć że niegdyś była to ulubiona żertwa

ktoś ukręcał zgrzytliwie łebki

by oddać płomieniom srebrne garstki puchu

a bogowie wybierali milczenie

 

tylko ono przetrwało

 

ławeczka od dawna pusta

i akacja osamotniona

ale widuje się parę synogarlic

jak ścielą gniazdo

na cmentarnym klonie

silva
silva
Wiersz · 25 kwietnia 2016
anonim