Za oknem chmura płacze sugestywnie
Czuję tą piękną wiosenną woń
W blaszany parapet armie kropli płynnie
Uderzają, wybijając usypiający ton
Siedzę wpatrzony w odbicie w monitorze
Czekam na twoje następnych kilka słów
Nie jestem pierwszym, co krzyknie “O Boże”
Jestem kolejnym na stosie utraconych głów
Oni już płakali, policzki piekące
A serca ich pękały na pół
Niby zakochani, serca niewierzące
Dlatego ich życie, lód upadku skuł
Jednak ból ogromny, kaleczy mą duszę
Tak mocno i silnie, iż płaczę szkarłatem
Krwi krople płyną na skóry fakturze
Uczucia zrywają mnie tak, płat za płatem
I leżę oblany czerwienią miłości
Ta czerwień jednak nie daje otuchy
Miłość zaś jest pełna ślepej intymności
Pokój też jest pełen ciepłej, lepkiej juchy
arytmiczne wersy i te rymnięcia rodem z akademii odrzuconych spod gąsienic zbyt dobrej zmiany. romantyku! poczytaj trochę poezji. liźnij coś więcej, niż znaczki i wyrzuć do kosza podręcznik małego hipstera z odzysku.