skoncentrowanie płyt w szarości przechodniów
przemykających między smugami słońca
zmarszczone temporalnie brwi w spojrzeniu
biednego poszukiwacza skarbów z aluminium
dziewięćdziesiąt wiosen biegnie ku nieskończoności
stałym rytmem stukając kijkami w szlak na ukończeniu
dziewczyna z rozwianym złotem za kołem roweru pozdrawia
dzwonkiem matki dziecko jedzie drugie drobi
biegnie przed egzaminem już wie skrzydła nie wyrastają
na drzewach tylko w cyrku gdzie błazen mówi
to twoje życie i jeszcze; będziesz skakać przez płonące obręcze
przemykam między prętami z ospą czasu opadłą na dłonie
żółć i czerwień goryczą zabarwia wiatr zieleń ginie w trawie
tylko stal zostaje na styku zamyślenia i przestrzeni
cierpliwie czekając na odnowę