Paryż

bogna

w ostrym świetle czerwonych latarni
na placu Pigalle cnotliwe prostytutki
kładą się już do snu

odrywamy się powoli od ulic
w małym hotelu na Montmartre
będziemy wyznawać sobie miłość

rzucasz mnie na łóżko
otwieram się na pieszczoty
tancerki na ścianie z obrazu
Degasa uwodzą - nawołując
do tańca 

rodzi się chwila wypełniona 
po brzegi pocałunkami
nieznająca poczucia czasu
i rzeczywistości

rozpinając guziki nowej
koronkowej sukienki - mówisz
pamiętaj kochanie Paryż
to nie tylko miasto grzechu
ale też zbrodni


 

bogna
bogna
Wiersz · 28 maja 2016
anonim