wspinam się pamięcią do tamtych dni
wybacz że nie po dżentelmeńsku
ściskam twoja dłoń czuję skóry smak
pachniesz latem pamiętnej nocy
nadchodzę jak noc do okien
otworzysz gdy poproszę
rozgoszczę się pogłaskam twarz
wiem że to co masz to dasz
o wiele nie proszę daj dwa złote
po piwko poskoczę tak na jednej skarpecie
jedzie jakiś gość koło mu kaleczy nogawki skronie
przewalone być matołem gdy magisterskie ukończone
kalectwo składam w twoje dłonie
napijmy jest ich wielu po studiach kaleków