odlatuję

Yaro

zatrzasnęłaś bramy serce
posiniałe usta 
dżdżysto pada dziś 
nie do wytrzymania 
targa mną dziwny stan

mroczna noc ciemny płaszcz 
na ramionach nic 
prócz zero na pagonach

 
czysty jak lód ogień zgasł 

pusta ulica światło błądzi

idę lecz nie ma dokąd pójść 
w samotności oswojony kot
na parapecie powiędłe kwiaty 
kropli wody ktoś im zazdrościł

 

oddalony duchem od prochu Ziemi
znikam w przestrzeni 
nic mego stanu nie zmieni
odlatuję .przybyć tu wiosną 
by miłości nie brakowało na świecie 

 

miłości z miłości 
złość z nienawiści
piwo z jęczmienia i szyszek chmielu

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 4 czerwca 2016
anonim