Język podwójny, z którego cieknie czarny miód, miód ciemny do krwi, aż do krwi twojej i mojej. Coś jak poczwarka! szaleństwem wykrzykuje kruk. Daj mi odpocząć, w amoku, z płaczem wrzeszczy mózg. Jest coraz bliżej - ratuj go, ratuj, o Boże! Nic nie wypełni, nie zaleje tego dołu. Tak wiele można, ale już nie pomoże Król. Spytaj o ducha, zostaniesz wyśmiany w tym dole... To jak pasożyt, szaleństwem ogłasza mu kruk. Przy tym obliczu będziesz się skręcał jak sznur, czasem jak bondage, a czasem jak cień po kole, a nie wypełnisz, nie zalejesz sobą dołu. Chór strzępów mięsa! ogłosił szeptem marny grób, Nadejdzie w końcu! Nawiedzi nasz teatr w porę! Myśl jak poczwarka! dość martwo oznajmia im kruk. Jednak nie będzie, nic już nie przyjdzie, żaden chór. Kraty wciąż będą szturchać miękkie oko mrokiem. Coś jak pasożyt! Niepotrzebnie wymruczy kruk, bo nie wypełni, nie zaleje swego dołu.