tutejsze wieczory pełne są skrzypiącego pod stopami
piasku i porzuconych huśtawek.
dookoła lśni tyle szkła. zbyt wiele pękło butelek.
dzień nam się równoważy z nocą. a gdy gaśnie,
pęka zakaz kąpieli i biegania nago po pijanych falach.
jakże słodkie są daktyle w porze ramadanu.
jeszcze słodszy jest seks na stygnącej powoli dzikiej plaży.
podobno prawda pochodzi tylko od waszego pana.
grzecznie dziękuję mu za uwagę i zbytek łaski.
kto chce, niech wierzy.
ja nie rzucę butem i nie rozsypię deszczu metalowych kulek,
gdy ktoś nie zechce zasilić grona wiernych szlifujących bruki
w niebie. tarzających się wśród dziewic. tych wkrótce zabraknie.
wolę świeżo zerwane owoce i zarwane noce.