nie myślę o słowach
kiedy zatrzymuję się
tuż przy opuszczonej kaplicy
wchodzę
badam dotykam zimnych ścian
a cienie w oknach jakby chciały coś
powiedzieć
dzisiaj ja jestem
ich delikatnym językiem
wysyłam westchnienie przypominające
modlitwę
twarzą w twarz pośrodku mojego nieba
staję się własną relikwią
resztę gardłem zdławię