biegnę w miejscu
kilometrami jednego obrazu
godzin wewnątrz przestrzeni
pod powiekami ukrywam zieleń oceanu
a niebo jak to niebo i we mnie i za oknem
łudzi horyzontem z nadzieją zbawienia
gdy wina i kara splątane w pętli
zawieszenie w odroczeniu
nie pozwala obudzić snów
krople wykapują swobodę
jak żółw na hipodromie
bóg wietrzny w wieczności
bez pośpiechu przesuwa pionki
strumieniami powietrza