budzimy się mocno wtuleni
minutę później umieramy
w okół nas tylko czas
co parszywie wydłuża pustkę pragnień
i powietrze z przed dwóch tygodni
zmęczeni, głodni, zziębnięci
dziwnie zawstydzeni jak pod jabłonią
naciągamy leniwie wyleniały koc
na depresyjne ciała
bezwzględnie przywiązani niematerialnie
jak z przed lat paru
szukamy szans przewrotu
szukamy nowego świata
weny
która czyż modliszką tylko nie była czasem ?