kameleon

bogna

skrada się i maleje gdy patrzę
zbyt długo
starannie zaaranżowane jak pociągnięcie pędzla
by znaleźć drogę do siebie

 

zebrany obraz ciebie zawsze leży u moich stóp
ciągnie w samo południe skroplonego powietrza
znajdując ekstra mocne  odzwierciedlenie w zakamarkach
pękniętego betonu czyniąc wszystko jednak równe i gładkie

 

moje niebieskie oczy stają się jednym z morzem
a serce ślizga po powierzchni siedzę i obserwuję
zatapiam w zachodzącym słońcu za chwilę księżyc
rzuci kotwicę a światło zabierze wątpliwości 

nadchodzi czas by zachować wiarę nadzieję miłość
wspiąć się na srebrną drabinę znajdując własną całość

Oceń ten tekst
bogna
bogna
Wiersz · 23 lipca 2016
anonim