wchodzę po schodach
pomału w górę idę
podnoszę oczy
i spotykam ciebie
nieoczekiwanie
przyjazny
niebieściutki błękit
w puszystej bieli schowany
wyciągam ręce
by przytulić,pocałować
lecz ty mijasz me ramiona
zaczekaj
stań na chwilę
otrząsnę tylko złoty pyłek
uczepiony twego włosa
niech spadnie na ziemię