bluszczem opleceni

Yaro

spijam namiętność 
wtedy zawsze gdy 
rozchylasz usta
mienisz czerwienią 


falbanki delikatne koronki kwiecia
oplatają mur domu liście bluszczu

 

ciepła ciała się ocierają

koniuszkami palców
napięty od napięcia zawsze przed
na luz przyjdzie czas a zatem
chodź do mnie 
po pokoju nie kręć się jak za miastem karuzela

z tęsknoty umieram nalegam


gotowa dojrzała jak morela
wycisnę wszystkie soki
dam z siebie wszystko 
bądź przy mnie blisko

boskie stworzenie opalone
ciała splecione w uniesieniu
tylko metr nad ziemią

odprężony jak zerwana struna 


ciężko oddechem splecione w prześcieradłach nocy
tylko mgły od dymu pod sufitem

 

o niczym już nie myślę 
kocham cię

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 31 lipca 2016
anonim