spijam namiętność
wtedy zawsze gdy
rozchylasz usta
mienisz czerwienią
falbanki delikatne koronki kwiecia
oplatają mur domu liście bluszczu
ciepła ciała się ocierają
koniuszkami palców
napięty od napięcia zawsze przed
na luz przyjdzie czas a zatem
chodź do mnie
po pokoju nie kręć się jak za miastem karuzela
z tęsknoty umieram nalegam
gotowa dojrzała jak morela
wycisnę wszystkie soki
dam z siebie wszystko
bądź przy mnie blisko
boskie stworzenie opalone
ciała splecione w uniesieniu
tylko metr nad ziemią
odprężony jak zerwana struna
ciężko oddechem splecione w prześcieradłach nocy
tylko mgły od dymu pod sufitem
o niczym już nie myślę
kocham cię