Zaproszę najprzedniejszych złotników z łąki.
Wezmą szczerozłoty wrotycz i nawłoć o najwyższej próbie.
Bursztynowe groszki wystąpią jako reliefy lilijek.
Wysmukłe dziewanny zakotwiczą to w gotyku
wieżyczkami, po których pinaklach zstępuje błękit.
Zapachniało, jakby niespodziewanie zagościli święci,
a widać tylko wszędobylskie pszczoły i trzmiele.
Hej, jubilerze łąkowy, już czas inkrustować. Masz
cykorię, wykę ptasią i żmijowce, świetne na szmaragdy.
Dorzuć rubinowe głogi i skruszony jantar przytulii.
W masę perłową zamienisz opuszczone muszelki.
Jarzębina, jakby wzięta z rafy, nada się na koral.
Gdy maki dodadzą po płatku, będzie więcej rubinów,
byle z nich nie otrząsnąć diamentowej rosy.
Jeszcze srebrna brosza z żywej jaskółki
przypiętej do nieba.
Ot, łąkowa sukienka, na inną mnie nie stać.
wieżyczkami, po których pinaklach zstępuje błękit.
A zrezygnujesz z pierwszego wersu? :)