W ciemnej sali drży spojrzenie niepewne
Niczym kwiat na bezdrożach namiętności wiatru
Czy oczy wiedzą czym jest cichy dotyk
Pejzażu zmiennego niczym stogi snów
Ekran zapłonął potokiem barw soczystych
To owoc twoich zmysłów na zimnej arenie
Na lodowisku ciała które lśni jak słowo
W mowie obcej – język jest prostytutką
Człowiek to czasownik we wszystkich gwarach
Wiedz że żaden kac się nie powtórzy
Nie ma dwóch jednakich rzygów
Dwóch tych samych łon czy prąci
Człowiek to okolicznik we wszystkich składniach
Głazy są nieosiągalne a śniegi topnieją
Chuć jest dźwignią handlu i hostią spragnionych
Ostatni liść z twojego drzewa będzie jak błysk
I drzwi kina się otworzą i tłum zacznie pęcznieć
Powoli jak grymas na twarzy pustyni
Odległe nawoływania pasaży dźwięk kroków
Aż szept stanie się ciszą a dryf bezruchem