kolejny dzień
rzucił spojrzeniem
zmieniam go w rozczochrane
wersy wiszące w powietrzu
jak w lustrze
zmysły ruchami oczu
w zbiornikach
pustej przestrzeni zbudzone
wyostrzyły kolory
w żółtym niebie znikają
szare plastry słońca
promień bezwładności znalazł
mnie między tysiącem innych
pakuję resztki sił
pod zniszczone skrzydła
by na wszystko
popatrzeć z góry
wiem tyle samo, co przed czytaniem