niełatwym bywa życie
twarde
suszą spalona Ziemia
której
nikt nie zaorze
nikt nie zasieje
nikt nie zbierze plonu
piękne bywają chwile zatopione w umyśle
jak owad w bursztynie
w pocie czoła
w trudzie dnia
we łzach bólu krwi na czole
od świtu do wieczora
prześladuje zmora pierworodnego grzechu
wygnani z rajskiego ogrodu
skrywani pod skrzydłami Aniołów
objęci ramionami Boga
jednak
nieposłuszni słowu ciekawi pyszni chciwi
węże w oczach
w dłoniach pełnych nienawiści
uległość złej siły
ułomność postawy człowieka
karą
praca w pocie czoła
każde narodziny w bólu
objęci cierpieniem znosząc niepowodzenia
do każdego jarzma ucisku przyzwyczajamy się
mówiąc już dobrze
nieposłuszni słowom Boga
gardzą Bogiem
modląc się do bałwanów obrazów
czynią zło nie szanują bliźniego
ani żadnej rzeczy która jego jest
Jezus czeka na powrót do domu
jak ojciec czeka na dzieci gdy późny wieczór
raduje się na głosy śmiechy ukochanych
największe skarby cuda radość życia
zmieniamy się zmienia nas świat
bezduszni obojętni na ból cierpienie
zanurzenia w domach oddajemy się uciechom
klikamy internet rozmawiamy na portalach
na co dzień wystraszeni jednak popularni
zmieni się życie
człowiek przepadnie z całym luksusem
zapomniani zagubieni niezapisani
prawda skrywa się w życiu każdego z nas
życie walką wewnątrz ducha
każdy dzień walką
ciemny czas zatopiony jak Atlantydy brzeg
gdzie ten korab
gdzie ten dom
gdzie te równiny
gdzie jest miejsce dla ludzi takich jak my
wybieram drogę którą pójść mogę
czy dobrze na końcu podróży się okaże
podsumowanie krótkie na niczym mi nie zależy
czekam słów pocieszenia że gehenny już nie ma