ptaki

Yaro

pchnął los

rzucony w objęcia przestrzeni

dal sina dal

jak z gniazda młody ptak

wyfrunąć

napełnione płuca 

nadzieja że w końcu się uda

nigdy nieosiągalny cel

widoczny horyzont 

złudny znak a jednak to miłości

 

tutaj zawsze czegoś brakuje

za wysoko za długo 

 

może ciebie

słodko gorzkich słów

ciepła dłoni 

długich włosów pachnących nocą

wplątanych palców pomiędzy

guziki na wysokość piersi

 

 teraz

gdy Księżyc zagląda bezwstydny do okien

  sen zabiera gdzieś w nieosiągalne miejsca

marzenia krążą oklaski dłoni jak skrzydeł trzepot

zatapiam się odrywam od świata jak ptak

odpływam nie z tobą lecz z Morfeuszem

 

 

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 3 września 2016
anonim