Zachichotał nerwowo świat nad ranem
to nic, nie ważne, że mam ciebie.
Trzymasz w dłoniach kilka starych obietnic.
Wraca lato, kiedy wsuwasz je pod sukienkę.
Nie tracę czasu, wykręcam ulubioną szminkę.
Pociągam usta, piszę kilka słów na lustrze,
które staje się drzwiami. Otwieramy je,
przeskakując z miejsca w miejsce. Zmęczenie
siada razem z nami przy starym stole.
Zaczyna się uczta, patrzysz na mnie,
popędliwie z wściekłością w kącikach ust.
Ja tymczasem serwuję ci nowe stosy
w wierszach z bezpiecznych ścian