wykształceni troglodyci
kurwią się za poklask
drogie ubrania kryją smród
strachu przed strachem
nie współczuję im wcale
pamiętam własne lustro
schody prowadzą do rzeki
która przyjmie popioły
wspólnoty odartej z wiary
choć sztafaż krzyży wzrasta
tłumem konformistów
nadbrzeżna ścieżka
prowadzi w zakamarki
gdzie ciemność jest ciemnością
księżyc tonie zmartwychwstaniem
czas trwoni czas a lód przetrwa
w oczach których nie całuje się w usta
drogie ubrania kryją smród strachu przed strachem
nie współczuję im wcale pamiętam własne lustro
schody prowadzą do rzeki która przyjmie popioły
wspólnoty odartej z wiary
choć sztafaż krzyży wzrasta tłumem konformistów
nadbrzeżna ścieżka prowadzi w zakamarki
gdzie ciemność jest ciemnością
księżyc tonie zmartwychwstaniem
czas trwoni czas
a lód przetrwa w oczach
których nie całuje się w usta
albo tak :-)
Zwykle w wersie na ostanie słowo pada akcent. Dlatego długie wersy "łagodzą" tekst. Krótkie powodują że staje się on bardziej "ostry". Jeśli wers znajdzie się między enterami staje się szczególnie widoczny. A to przydaje mu wagi.
To tylko takie moje spostrzeżenia z kilkuletniej obecności na Wywrocie.
Można to wykorzystać by wiersz uczynić ciekawszym. Tymczasem zamykanie się w jednej formie zapisu powoduje że można by więcej powiedzieć lecz..
Chyba właśnie za to lubię białe wiersze. Przypominają muzykę. Cisza w niej staje się takim samym środkiem wyrazu jak dźwięk. Długość trwania, jego barwa, to wszystko decyduje czy melodia "wpadnie w ucho"
Nie za dużo słów. Umiejętne rozłożenie akcentów. Odrobina liryki. I jak wiele można powiedzieć... :)