zakaz palenia. na tarasie widokowym snują się gawędy,
rozmowy niezbyt kontrolowane. o tym, co warto przytulić
niemal za darmo. za oknem lunatykują bracia w wierze.
ucharakteryzowani na nowoczesnych europejczyków
zadają sobie daremny trud wtopienia w barwny tłum.
a tam wężyki niewymowne prawdziwych tupolaków,
czyli poloneza czar. jacyś tacy, zbyt kolorowi zbliżają się
do bramy.
nie wolno palić, więc pchają swoje wózki bagażowe
przez strefę wolnocłową śniąc o niebieskich migdałach.
obudzą się obsmarowani przez sąsiadów z foteli po prawicy.
z cudzymi dziećmi na ręku i garścią plotek wypuszczonych samopas.
nad wyraz dantejskie sceny w drodze z ziemi wybranej i słowa gładkie,
jak tyłek koleżanki z biura, jedynie podteksty walą po twarzy na odlew.
coś boli i będzie boleć, dopóki cała prawda nie popłynie z głośników
nad głową.
nadal nie wolno palić, ale można klaskać. wylądowani na spieczonej ziemi
przybysze mierzą innych swoja miarą, a może tylko nie przykładali się
do nauki i wydziwiają. ile bzdur mogą wypluć usta? coś się przyczaiło,
coś czyha u bram. a nad nami niebo nie skąpi dobrodziejstw
szaleństwa. pierwsze objawy za chwilę
przesłonią słońce.
(...) Podniosłem, lecz nie dał znaku życia...
"nadal nie wolno palić, ale można klaskać." - niewielu potrafi tak wpleść elementy komiczno-ironiczne
Naprawdę miło poczytać
za krytyczne oceny również :-)
Jak mawia Marek - następną razą...