- + -

David Samin


~~Przepraszamy za usterki
treść została zmoderowana przez wrednego autora
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

David Samin
David Samin
Wiersz · 23 września 2016
anonim
  • silva
    Ach, te dziecięce kolory, różowe słonie, koniecznie na dwóch stronach kartki, bo przecież słoń ma też drugą stronę! Pozdrawiam.

    · Zgłoś · 8 lat
  • Mithril
    ...można określić barwą wiele. można kojarzyć w dziecięcej formie wszystkie elementy życia; figury, głaski, symbole, retorsje, foremki, chaosy, filantropie, czy bezradności.

    beztroska - najważniejsza z figur. imponderabilia skończone momentem uwikłania światem, zamkniętych praw i zawiści, dylematów i hipokryzji, jak w ostatniej strofie:

    "dozbrajamy szczegółami", które nabierają siły powietrza, bez którego trudno żyć, jakby "szczegół" był równy wielobarwnemu przesileniu kolejnych dni, mogących być wolnymi od szczegółów :-)

    · Zgłoś · 8 lat
  • Mi Lo
    dziękuję za wiersz.

    · Zgłoś · 8 lat
  • David Samin
    Silva, dzięki za czytanie

    Milo, miło mi, że Ci się podoba

    Mith,
    rzadko czytam tak obszerne, nie opinie, tylko komentarze do wiersza - lepszego niż Twój w życiu nie napiszę - za to Ci szczególnie dziękuję

    Wszystkich pozdrawiam

    · Zgłoś · 8 lat
  • ElminCrudo
    Dla mnie to wiersz, który jedną, niezawodną kredką "Bambino" otworzył wiele lat.
    Mam świadomość, że trzeba odnieść się tylko do słów zawartych w strofach, że należy unikać nadinterpretacji, bo autor użył tyle, nie więcej wyrazów, odmierzył porcję słów, ale wyniosło mnie dalej, bo wersy podczas wielu czytań zamieniały się w obrazy, sceny, w mnóstwo kartek zasiedlonych postaciami popełnionymi szczerze, z wielką wiarą w dokonanie czegoś nośnego i pięknego, przelanego na kartki przez pięciolatkę i ośmiolatkę przeżywającą wtedy bardzo prawdziwie swoje rysowanie. Znajduję nie tylko pudełeczko kredek "Bambino", widzę także struganie ołówków przez ojca, temperówki z różnych lat, drewniane piórniki, gumkę "myszkę", tubki z klejem, zeszyty kolorowych papierów z klejem, matowych i błyszczących, nazywanych krótko wycinankami, farbki i pędzelki, wodę rozlaną na prostokątny kawałek brystolu przez nieostrożność, więc już wiem, że pamięta się również mozoły przetwarzania przypadkowych plam w słońca, chmurki, księżyce, gwiazdy. Wspominam zapach bloków do rysowania, bo złożone w bloki kartki miały inny zapach zaraz po przyniesieniu ich ze sklepu, a inny gdy poleżały na tamtym kuchennym stole, czy obok mojego elementarza na wydzielonym kawałku miejsca na półce. Długo książki do nauki dziedziczyłam po starszej siostrze, co nie zawsze było ekstra fajne. Wróciły szlaczki z zeszytów w trzy linie, albo epizody, gdy mama czasem pomagała mi szkicować detale, uczyła robienia i malowania ozdób choinkowych, gdy starsza siostra czynnie pokazywała mi na czym polega zdobienie laurki nie szczędząc słów krytyki dla moich umiejętności, gdy pani z pracowni plastycznej w sanatorium wyjaśniała jak należy kłaść drobiny z potłuczonych bombek na skrzydła aniołów i mis wykonywanych przez dzieci z gipsu.
    Pojawia się przy okazji porównanie - otóż w moim rodzinnym domu nie przywiązywało się dużej wagi do prac plastycznych wykonanych przeze mnie czy siostrę. Miałyśmy rozwinąć pewne umiejętności, umieć namalować ludzi, otoczenie, umieć wykonać jakieś ozdoby, ale wszystkie rysunki i zużyte ozdoby trafiały jednak do kosza. Spełniały się w swoim czasie, wywiązywały z roli, przez moment były docenione, ale kończyły szybko, wytłumaczalnie, bez żali traciły na znaczeniu.
    W tym wierszu rozumiem siebie, siebie pamiętaną przez siebie do dzisiaj, oraz siebie zdumioną podczas oglądania rysunków moich dzieci, co też utrwaliłam w sposób szczególny. Prace plastyczne swoich dzieci składałam w założone teczki, oglądałyśmy je wspólnie, dorosłe już córki same decydowały co chcą zatrzymać.
    Z tego rozumienia siebie wynikło skrócenie dystansu między tekstem, a odbiorcą na czas każdego mojego czytania wiersza o malowaniu tęczy, która nie mogłaby być prawdziwą tęczą, gdyby w niej zabrakło jakiegoś koloru.
    Dozbrajanie "do granic możliwości" zmusza do zadumy, do rewidowania wiosen i lat, analizowania skutków różnych zaszłości, zdarzeń nieuniknionych, na jakie nie mamy wpływu, oraz tych, jakie są wynikiem dążenia, bo wszystkie mają niebagatelny wpływ na ilość barw, nasycenia, na tony, głębokości cieni obok światła w jesiennych i zimowych rysunkach.
    Pozdrawiam.
    :)
    Elm

    · Zgłoś · 8 lat
  • David Samin
    ...Elm, powiedz co wy tam w Zielonej zażywacie ___jeśli coś intensywnego, to dajcie znać - też chcę ;-) ...najpierw Jarek napisał naprawdę piękny komentarz do wiersza, teraz Ty mnie po prostu dobiłaś: 452 Twoje słowa pod niewiele ponad setką wyrazów w wierszu. Jestem zachwycony, że tekst wywołał tak silne emocje / wspomnienia / refleksje - jeśli to nie liryka - cóż by innego? __ja też pamiętam pewien ołówek kopiowy, którym tworzyłem tylko sobie znane krajobrazy, parę z nich jeszcze gdzieś pokutuje na szafach i półkach, mama ich nie wyrzuciła ...również obrazki naszego chłopaka skrzętnie zachowaliśmy - co do jednego __nie oddamy, póki żyjemy ;-)

    _Ale... już Jarek swoją "...Luką" cofnął mnie o prawie 40 lat wstecz, teraz Ty... niesamowite... Takiej jazdy się nie zapomina - pozostaje mi tylko podziękować

    Pozdrawiam

    ...ach, Elm, czy ja już nie wspomniałem, że będę Cię uwielbiać ;-)

    · Zgłoś · 8 lat
  • ElminCrudo
    "...Elm, powiedz co wy tam w Zielonej zażywacie"
    - Nie wiem. Może to bierze się z wody i powietrza?
    :)

    · Zgłoś · 8 lat
  • David Samin
    ...to mam co najmniej jeden powód więcej, by kiedyś Zieloną odwiedzić :)

    · Zgłoś · 8 lat