biec z szarością dnia
w kapturze pod wiatr
zatyka nozdrza przed
zapachem bezkresu
na oczach przykrytych sen
zbłąkany deszcz moczy kawał ziemi
głód ściska w środku
nikt nie wie
samemu niedobrze
statkiem w szkwale
z poszarpanym białym żaglem
nadzieja nie umieram
zimno przenika samotni wędrówkę
wnika do wewnątrz
na antypodów dnie
zwija się niebity
przybity do miedzy
wzdycha
późna noc dreszcze
na sierścią pchły
księżyc skrobie list w mym oku
brak słów
wyję do nieba
mroźna noc
twarda kość
idą myśliwi
nagonka trwa
terkotki bębnów szał
instynkt nakazuje
uciekać
słychać
ujadanie to psy
zwierzyną się stać
bez wyboru
uciec z nocą w las
uchroni tajemniczy bór
skradać się do braci samotnych wilków
ostrzeżenie dać
świtem wyruszyć w inną podróż
Przypominają się chińscy "bracia z zielonych lasów" - wyrzutki, samotne wilki... - myśliwi i cel polowań zarazem.
Nie bardzo zrozumiałem "zimno przenika samotni wędrówkę". Samotnia to miejsce osamotnienia. Zimno przenika samotnię. Jeśli wędruje, wtedy uznaję, że człowiek, ów samotny wilk jest uosobieniem samotności, tam samotnia, gdzie on, jednakowoż nadal "zimno przenikałoby wędrówkę w samotni". Tak sądzę.
Pozdrawiam Cię:)