Powrót do poezji był jak jakaś gorączka i przeziębienie nagle wróciło.
W pokoju komputer, stary magnetofon jeszcze kastowy, kilka gratów, chusteczki porozrzucane, totalna alergia.
Lato w pełni.
Gdy psa zabrakło zmieniło się w mojej głowie ponownie.
Zapragnąłem pisać.
Ale czy to, co napiszę może zmienić mój stan, nie wiem.
Brakowało mi chwil odskoczni, może jakiegoś zwariowania.
Brakowało mi życia na krawędzi, adrenaliny.
Ulubionej muzyki.
Czasu spędzanego z dawnymi przyjaciółmi.
Nie byłem jednak w stanie wyjść z domu i zakotwiczyć się w realności.
W takim życiu, do którego dawniej byłem przyzwyczajony.
Lato mijało, stan depresji pogarszał się.
Zasunięte okna oddzielały mnie od słońca.
Brakowało mi go, ale nie byłem w stanie wyruszyć w swoją realną podróż.
Zapominałem coraz częściej, różne przypadłości nakładały się na siebie.
I taki totalny chaos do mojej głowy się wdzierał.
Życie bez wiary, wartości, prawdy, miłości.
Zapominałem i odchodziłem w świat marzeń.
Niekompletnych urojeń i wizji sennych.
nawias - zgrzyta
dalej chyba czegoś brak
"magnetofon jeszcze kastowy"................"kastowy"?
"urojeń=wizji"
tekst chaotyczny i niechlujnie podany - bywa miejscami znośnie, ale tylko miejscami, bo addytywnie odnosi się wrażenie, jakby autor szybciej myślał niż pisał