Trochę nie byłam w sosie, kiedy udzielałam mu się.
Tomasz Krecik: Witaj Tina, Twoja sława rozrasta się coraz bardziej, jak to się stało, że trafiłaś na wyższą półkę muzycznej alternatywnej kultury? Czy to nie jest jakiś gniot? Nad, którym obecnie nie panujesz. Czy sława Ciebie nie zaczyna przytłaczać i przerastać?
Tina: Sława kojarzy mi się z kruszonką na torcie, fajnie jest zjeść cały tort i na niego mam ochotę, nie koniecznie na lukier. Słodziki i takie półprodukty są na wskroś niedorzeczną masą, na początku jest wszystko okej, ale jak wchodzisz i przyglądasz się temu skansenowi coś jest nie tak. Puzzle zaczynają powoli nie pasować i zaczyna się to wszystko rozsypywać. Dochodzę powoli do wniosków jak po seansie spirytualistycznym. Marzenia są fajne dopóki się nie spełnią.
Tomasz Krecik: Tak więc, Czy Twoje marzenia powoli się spełniają? Czy może masz jakieś pragnienia? Bo jak sama wiesz w offie osiągnęłaś już wszystko, chyba należy się zabrać za coś innego?
Tina: Co masz na myśli?
Tomasz Krecik: Nie chcę Ci nic sugerować, ale dochodzą mnie słuchy, że powoli kończysz karierę, Czy to prawda?
Tina: Być może, jak dobiorę się do tego całego lukru na torcie. A ty z pewnością się o tym dowiesz pierwszy.
Tomasz Krecik: Rozumiem, Twoje wypalenie i niechęć do dziennikarzy takich jak ja, którzy nieustannie zadają pytania, ale czy jeszcze nas zaskoczysz jakaś płytą?
Tina: Z pewnością. Jest ich wiele na deptaku.
Tomasz Krecik: Żadnej piosenki dzisiaj nie będzie?
Tina: hmmm, nieeee