Jest taka jedna,
Mała, drobna, krucha,
Z twarzą zmarszczoną,
Tym, co zobaczyła.
Uśmiech ma zawsze
Od ucha do ucha,
I słowa dla mnie,
Jakby wymyślone.
Zawsze wsłuchana,
W to, co ważne w szkole,
Co mi potrzebne,
Co na mym cokole.
Nigdy nie mówi,
O czym marzy sama,
Gdy w swym pokoju,
Chwyta za paciorek.
Jest taka cicha jak szepty w kościele,
I taka słaba, że ją wietrzyk zwieje,
Niech żaden jednak nigdy nie próbuje,
Choćby nadszarpnąć dobre imię moje.
Wtedy uwalnia swą moc i potęgę,
Jak wściekły Zeus gromy wokół ciska,
A ja w jej schronie przetrwać burzę mogę,
Czując jak jestem sercu Babci bliska.