tuż za horyzontem leży kraina
gdzie zieleni się łąka
a jaskółki fruwają wysoko na dobrą pogodę
toczę kółko krzywym patykiem po piaszczystej dróżce
rozpędzam się z górki
i nic ale to absolutnie nic
nie jest istotne dla mnie
niczego nie rozumiem
nikomu nie złorzeczę
biegnę by biec
radosny
bez zrozumienia szczęścia, które mnie otacza
czy potrafię znaleźć za horyzontem, wzdłuż tęczy
szczęśliwą łąkę dla siebie
i strumyk czysty i chłodny
i las pagórkowaty
- bzdurny sentymentalizm i infantylizm podlany onirycznym sosem
i co z tego
wierzę, że tam jest ta łąka, za horyzontem
wierzę, że dobiegnę