życie bólem wyciera twarz
wypluty jak flegma
pośród mew niespokojnie
zgotowali los
niewolniczy
stos rąk
wmawiając to dobro
dookoła prochy Ziemi
rzeki we krwi
na oczach zimny pot
puka do powiek
cuchnie błotem i kwasem LSD
śmiech przecina membrany
człowiek umiera zgodnie z życzeniami
do samego siebie nie żywić szacunku
człowiek kim un był
zapytają obcy