po kolejnej wylince niepojęta obfitość liści
od palczastych przez maczugowate po lancetowate
ich faktura jest jak linie papilarne
misterne układy żyłek naśladujące
rybie ości lotkę gołębia siateczkę na motyle albo wachlarz
w królestwie szelestów snuje się swojski zapach ziołowej herbaty
klon najwyraźniej gra w mimikrę
pieczętując ziemię tysiącami dłoni
na każdej żyłkowanie staje się zagadką dla chiromanty
a kłujące wyrostki są niczym kotwice w powietrzu
by dryfowanie i taniec wirujących derwiszów trwały dłużej
na maleńkim sercu które bez uronił
ledwie wyczuwalne kreski jak na piórku
może to brajl natury by pozwolić
widzieć jej cudowności także
opuszkami