papa

Yaro

garnitur szyty leży 
na dachu czarna papa
na miarę krojony jak
z samochodów kołpaki


chłopaki na dysce 
wciągają nosem czarny proch

nie wiem w co wierzysz 
gdy nie oglądasz mnie
uwierz w ducha w sen


idę w dym

bohater nocy i dnia
silne przedramiona

twarde pięści 
pan życia i śmierci

 

przy suce dwa psy
chcą pomóc mi
załączone koguty 
syren ryk

 

zgubiłem kilka gram
trawa zielona zielone złoto 
na plecach odnowa

biologiczna  czarna tonfa

 

w poczekalni  lubię zwierzęta 
w lodówce hibernuję cztery żubry
szalone noce i jej nogi 

 

po nich zawsze Białowieża mi się śni 
rano jeszcze ciepły ledwo widzę 
w lodówce ktoś nie zgasił światła

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 7 listopada 2016
anonim