bije mnie po-ryjnie i w rynnach od rana gra
za chwilę pobiegnę za włosem przeinaczeniami na gardłowe kołatanie
spod żebra żeby na raty ratować to co już się właśnie
relatywizuje i nieważne że zupełnie albo nie do końca wiem
co mówię
skoro słowa w gruncie rzeczy tylko nadają
oddechom brzmienia
jak mroźna aura pozorów kształtu znaczenie
przychodzi potem przeznaczenie to kolejne słowo aby udawać
że czas jest konsekwentny
aby między wyjaśnieniem i zapowiedzią można było przeprowadzić
kreskę od-ułamkową albo kilka jak pasy na przejściu
z jedynie pewnym rozwiązaniem
pytajnikiem po jednym lub kilku znakach równości jeden za drugim
by dopełnić kreację tym że jest
jakiś constans że jest akord a nie alikwoty i że jest jest
choć bardziej słychać to czego jeszcze i już nie ma jest
mowa trawa zieleń
i za chwilę pobiegnę
tam gdzie jest jest
i nieważne że nie wiem
co i po co mówię
to oddech dźwięczy sens się rozwiał
i puścił się wiatrem mnie
po ryju biją
fragmenty ułamki i skrawki
mijają choć czasem łykam okruchy
chwytam na oko i
czasem łza czasem się krztuszę
krztyny mnie chrzczą
pod włos
niektóre zostają
w związkach partnerskich
z łupieżem