Via Dolorosa. VII. Upadek wtór(n)y czyli w-jeszcze-nie ku rui-nie

ARS TO od tyłu sra

nazywali ją na salonach i w mordowniach 
lwicą
 i nadal 
tak czynią (póki co)

bo trudno było nie być pod wrażeniem jej artyzmu była jeszcze
bardzo młoda ale kojarzyła się z Dagny Juel zmieszaną 
Fridą Kahlo ale nie wstrząśniętą zsumowaną właściwie 
tak trochę z czasem
 gdy było świeżo 

po Strindbergu w zaraniu Przybyszewskiego i kiedy 
Diego Rivera dopiero co zobaczył cztery prace
 trudno było 
nie być pod wrażeniem jej artyzmu dlatego szczerze przyznałem
że ma w moich oczach zadatki na rodzaj 

geniuszu że to może być jej przekleństwo 
które wielu zechce z niej wyssać albo choćby tylko 
pooświetlać się pod jej błyskami i przebłyskiwaniem
 mimo tego 
żem niemłody użyłem celowo tonu jak u urzeczonego licealisty 
w przypadkowych przerzutniach 
przyznała mi rację 

wypracowanym scenicznym głosem dodała na deser 
jako potwierdzenie słowa swojego profesora których 
nie pamiętam jednak bo zaczynała przygasać błyskawicznie 
co-co-co-coraz częściej zgubiona między butelką i potrzebą tabletek 
w rozmaitych kombinacjach
 zmieszania innej świadomości

apelami i błaganiami do świata o recepty wspomagana paliwem 
paliła się tliła 
wielu ją zasilało litościwą przyjaźnią byle tylko 
powłączać jeszcze trochę jeszcze ciut

błysków przebłysków gry świateł i świadomości
i by skorzystać 
z niej 
choćby końcem języka
i gier między-ozorowych 
w rozmaitości pozycji i przekła-dań


bo każda z niej jasność przydawała się dla potwierdzania 
i dla podkreślenia cudzych wizerunków jako atrakcyjne 
niepowtarzalne unikalne tło
 byłem pod wrażeniem
jej i artyzmu i przyznaję że jest mi wstyd bo nie dałem jej

prawdy między dwoje dużych oczu lekko przymrużonych
dokładnie w miejscu dla trzeciego
tuż nad nosem lekko zadartym


pozostało mi więc tylko życzenie dla niej a właściwie modlitwa
aby jednak rozkwitła i rozbłysła naprawdę czysto póki czas 
niekoniecznie według zapowiedzi i prognoz które coraz częściej
wychodzą z podszeptów
może dzięki temu gdzieś się zgubi

ta moja nieprawda
 a i ona będzie świecić 
dla siebie i tych którzy są z nią 
rzeczywiście a nie inaczej


pozostaje życzenie dla niej a właściwie modlitwa 
aby mogła na własnych nogach dojść
nawet chwilowo kulejąc zataczając się
do pokoju duszy

póki jeszcze żyje nie do końca 
z-inni-ona
 iluzją paliwa
jako tło przerzucane tylko w opowieściach

przy stolikach i pod nogami
legendą już tylko zmiętą
w kuleczkę
albo w kawałku gruzu


pozostaje mi tylko życzenie dla niej a właściwie modlitwa
akt strzelisty oka co to się nie chce wyłzawić w zadyszce
między dobrym życzeniem a wyrzutem własnego sumienia
i przemilczenia 
cokolwiek 
jako pokuta i zadośćuczynienie za zaniechanie prawdy

dlatego zepsułem wiersz
który się zakrawał zakradał i układał
i dawał nadzieję potencjałem


bo jednak lepiej sumiennie dokonać perfidnej rzezi
na literach i sylabach zanudzając otoczenie
mordowaniem artystycznych potrzeb

niż odczekać
 aż klepsydra poinformuje
o finiszu biografii

kolejnej młodej niespełnionej utalentowanej
powielanej 
już tylko 
w ekshumacji wspomnień

jako potencjalne wykopalisko i przestrzeń 
dla analitycznych prac


pozostaje mi tylko życzenie a właściwie modlitwa
aby nie popaść 
w przy-prze-widzenia

 

pro-raki
pro-radztwo

ARS TO od tyłu sra
ARS TO od tyłu sra
Wiersz · 19 listopada 2016
anonim
  • szanta - Edyta Ślączka-Poskrobko
    Ciekawe. Lubisz rozbudowane teksty ale świetnie sobie z tym radzisz. Jak dla mnie nie przynudzasz i czyta się dobrze czyli na plus zdecydowanie :)

    · Zgłoś · 7 lat
  • David Samin
    ...świetny tekst (jak zawsze zresztą w serii "Via Dolorosa")___
    Chciałoby się jedynie wiedzieć o kim piszesz - bo na początku porównujesz z bardzo ciekawymi osobami...

    Pozdrawiam

    · Zgłoś · 7 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    David Samin
    ...szkoda, że nie odpisujesz na posty
    ___komunikacji... brak :(

    · Zgłoś · 7 lat
  • ARS TO od tyłu sra
    Dzięki za komentarze i miłe słowa. Hm, tak, to prawda, w każdym z utworów jest jakaś osoba- pierwowzór. Staram się jednak zawsze tak ją malować, aby pewne detale pozwalały na większy woal. Można powiedzieć, że konkretna osoba stała się postacią osobną, inną, autonomiczną. Mam po prostu w sobie taką cechę, która wymusza we mnie nie zdradzanie pewnych intymności, które naprowadzałyby kogokolwiek na konkretną postać, z imieniem i nazwiskiem. Jakkolwiek to absurdalnie brzmi, to chronić próbuję tożsamość osobowych "inspiracji". Staram się, na ile to możliwe, tworzyć pewien kontur osoby, w którą można wpasować więcej niż jedną postać... Może też jest i tak, że mimowolnie składam jedną osobę z kilku, które wydają się w pewnym momencie podobne? Tak, historia osoby jest rzeczywista, moje widzenie też, ale ... nigdy nie dałbym do publicznego oglądu tego, co mogłoby nawet minimalnie zdradzić czyjąś tajemnicę. Nie lubię zawodzić zaufania.. Czasem próbuję być jak spowiednik, który musi cudzy nadmiar z siebie wypluć, ale nie do końca, aby nie złamać przyjętych zasad i by dotrzymać sekretu.

    · Zgłoś · 7 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    David Samin
    ...bo piszesz tak sugestywnie (i jeszcze to wzmiankowanie konkretnych postaci), że wiersz odnosi się jakby do znanej już osoby___ ale o'key - czyli wiersz jest jak 'Autobiografia' Perfectu (technicznie podchodząc), ale treść jeszcze mocniej sprzęgnięta z rzeczywistością - to jest bardzo o'key.

    Miło mi jeszcze raz czytać
    Pozdrawiam

    · Zgłoś · 7 lat