ciężar wspólnoty

Jacek JacoM Michalski

coś nad nami zawisło

tak znajome jak zapomniane

na skrzyżowaniach nerwów

przeczucia plotą węzły

krzyk wzbiera milczeniem

pewnie wybuchnie za późno

by ostrzec nas przed sobą

 

zagubieni w milionach dróg

by być bliżej budujemy nowe  

oplatamy słowami przepaści

mimo że nici nie uniosą kroków

ze złudzeń stawiamy domy

zastępując wnętrza murami

muzyka z łupiny orzecha

nie uwolni nikogo

przed ziemią cmentarzy

 

pięść światła zaciśnięta

choć nas więcej i więcej

to coraz mniej w sobie

najgęstszy las z miliona pni

jak jedno drzewo liśćmi igieł 

tnie do kości każdy pęd

szukający własnego skrawka

- słońca

 

do pojedynczości daleko

im bardziej jej pragniemy

tym więcej się boimy

stanąć samemu naprzeciw

jakby był jakikolwiek

- wybór

Jacek JacoM Michalski
Jacek JacoM Michalski
Wiersz · 28 listopada 2016
anonim
  • Zapomniana Szanta

    · Zgłoś · 7 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    Ja Jakoby
    Po pierwszym czytaniu wiersz wydaje się być strasznie napompowany, trochę patetyczny, kapie z niego podniosły ton. Oczywiści, to nie musi być od razu wada wiersza. Dla mnie jest przeładowany metaforami, czuje się tutaj nie tylko „ciężar wspólnoty”, ale przede wszystkim ciężar samej formy wiersza.

    Są miejsca mało oryginalne, są też banalne, są też niezrozumiałe, które nie wiem z czego wynikają. Może z literówek, a może – i to pewnie jest prawdą – z mojego ograniczenia. Np. taki fragment:
    „muzyka z łupiny orzecha
    nie uwolni nikogo
    przed ziemia cmentarzy”

    Proszę mnie zganić, jeśli manipuluję i wyrywam z kontekstu. Nie wiem, co to jest „przed ziemia cmentarzy”. Może chodzi o „ziemię cmentarzy”, przed którą nie uwolni nas (nawet) muzyka z łupiny orzecha. Jeśli tak, to nie „ziemia” tylko „ziemią” (literówka). Niewykluczone, że chodzi o „przedziemię”, czyli coś co jeszcze ziemią cmentarną nie jest, ale jest blisko tej ziemi, na razie jeszcze poza cmentarzem i śmiercią. Tak rozumując, mielibyśmy do czynienia z neologizmem i ja napisałbym go łącznie (przedziemia). Ale się na tym nie znam, więc tylko snuję czytelnicze sugestie.

    Inną jeszcze kwestią jest odczytanie „łupiny orzecha”. Przypominają mi się wiersze wojenne Baczyńskiego („niebo złote ci otworzę”), w których znajduje się taki fragment (cytuję z pamięci) - „jak ogromny dźwięków orzech, który pęknie aby żyć”. Czytam zatem ten fragment jako odniesienie do Baczyńskiego, bardzo zresztą ładne, pasujące do treści wiersza.

    Inny fragment:
    „oplatamy słowami przepaści
    mimo że nici nie uniosą kroków”.

    Mogę sobie wyobrazić „oplatanie słowami”. Taka metafora. Ok. Ale może powinienem słowa łączyć z przepaścią i potraktować złożenie dwóch wyrazów jako metaforę dopełniaczową „słowa przepaści”. Też może być, czemu nie. Jednak bardzo ryzykowne to jest i pewnie nie o to chodzi. Czytam więc następny wers i aż chciałoby się (mówię o sobie) przeczytać ten fragment w ten sposób:
    „oplatamy [czym] słowami [kogo, co?) przepaście
    mimo że nici [jak rozumiem, chodzi o te nasze oploty] nie uniosą kroków”.
    Jeśli czasownik „oplatać” wymaga dopełniacza, a nie biernika, to jest chyba ok. Ale… znowu powtórzę – nie znam się.

    Można tak analizować wers po wersie, ale chyba to nudne jest.
    Powiem jeszcze o banalnym fragmencie, trochę zużytym:
    „zagubieni w milionach dróg
    by być bliżej budujemy nowe”.
    Ja rozumiem, że to ładnie prowadzi do stwierdzenia, że budując kolejną drogę, po to, by się zbliżyć, zwiększamy milion o jeden, w ten sposób zwiększamy jeszcze bardziej nasze zagubienie (błędne koła). Jako środek artystycznego wyrazu strasznie to zużyte jest, moim zdaniem.
    Zużyte są również wariacje słowne ze zbiorem: krzyk, milczenie, cisza, wzbierać, głuchy,…
    Tutaj mamy „krzyk wzbiera milczeniem”. Efektowne to może kiedyś było, dzisiaj już tylko śmieszy (mnie). Jest jedną z wariacji wymienionych wyżej słów. W atmosferze przeczucia, nieznośnego oczekiwania, napięcia jeszcze nie mamy do czynienia z krzykiem, ale on już jest, już prawie go słychać, wzbiera (kontrastującym milczeniem). Można powiedzieć – milczenie krzyczy… Itp.

    Jeszcze „pięść światła” jest bardzo ryzykowna. I „do pojedynczości” w ostatniej strofie, mnie osobiście razi.

    Ogólnie rzecz ujmując – ciężki, przeładowany metaforycznie.

    Pozdrawiam.

    · Zgłoś · 7 lat