coś nad nami zawisło
tak znajome jak zapomniane
na skrzyżowaniach nerwów
przeczucia plotą węzły
krzyk wzbiera milczeniem
pewnie wybuchnie za późno
by ostrzec nas przed sobą
zagubieni w milionach dróg
by być bliżej budujemy nowe
oplatamy słowami przepaści
mimo że nici nie uniosą kroków
ze złudzeń stawiamy domy
zastępując wnętrza murami
muzyka z łupiny orzecha
nie uwolni nikogo
przed ziemią cmentarzy
pięść światła zaciśnięta
choć nas więcej i więcej
to coraz mniej w sobie
najgęstszy las z miliona pni
jak jedno drzewo liśćmi igieł
tnie do kości każdy pęd
szukający własnego skrawka
- słońca
do pojedynczości daleko
im bardziej jej pragniemy
tym więcej się boimy
stanąć samemu naprzeciw
jakby był jakikolwiek
- wybór
Są miejsca mało oryginalne, są też banalne, są też niezrozumiałe, które nie wiem z czego wynikają. Może z literówek, a może – i to pewnie jest prawdą – z mojego ograniczenia. Np. taki fragment:
„muzyka z łupiny orzecha
nie uwolni nikogo
przed ziemia cmentarzy”
Proszę mnie zganić, jeśli manipuluję i wyrywam z kontekstu. Nie wiem, co to jest „przed ziemia cmentarzy”. Może chodzi o „ziemię cmentarzy”, przed którą nie uwolni nas (nawet) muzyka z łupiny orzecha. Jeśli tak, to nie „ziemia” tylko „ziemią” (literówka). Niewykluczone, że chodzi o „przedziemię”, czyli coś co jeszcze ziemią cmentarną nie jest, ale jest blisko tej ziemi, na razie jeszcze poza cmentarzem i śmiercią. Tak rozumując, mielibyśmy do czynienia z neologizmem i ja napisałbym go łącznie (przedziemia). Ale się na tym nie znam, więc tylko snuję czytelnicze sugestie.
Inną jeszcze kwestią jest odczytanie „łupiny orzecha”. Przypominają mi się wiersze wojenne Baczyńskiego („niebo złote ci otworzę”), w których znajduje się taki fragment (cytuję z pamięci) - „jak ogromny dźwięków orzech, który pęknie aby żyć”. Czytam zatem ten fragment jako odniesienie do Baczyńskiego, bardzo zresztą ładne, pasujące do treści wiersza.
Inny fragment:
„oplatamy słowami przepaści
mimo że nici nie uniosą kroków”.
Mogę sobie wyobrazić „oplatanie słowami”. Taka metafora. Ok. Ale może powinienem słowa łączyć z przepaścią i potraktować złożenie dwóch wyrazów jako metaforę dopełniaczową „słowa przepaści”. Też może być, czemu nie. Jednak bardzo ryzykowne to jest i pewnie nie o to chodzi. Czytam więc następny wers i aż chciałoby się (mówię o sobie) przeczytać ten fragment w ten sposób:
„oplatamy [czym] słowami [kogo, co?) przepaście
mimo że nici [jak rozumiem, chodzi o te nasze oploty] nie uniosą kroków”.
Jeśli czasownik „oplatać” wymaga dopełniacza, a nie biernika, to jest chyba ok. Ale… znowu powtórzę – nie znam się.
Można tak analizować wers po wersie, ale chyba to nudne jest.
Powiem jeszcze o banalnym fragmencie, trochę zużytym:
„zagubieni w milionach dróg
by być bliżej budujemy nowe”.
Ja rozumiem, że to ładnie prowadzi do stwierdzenia, że budując kolejną drogę, po to, by się zbliżyć, zwiększamy milion o jeden, w ten sposób zwiększamy jeszcze bardziej nasze zagubienie (błędne koła). Jako środek artystycznego wyrazu strasznie to zużyte jest, moim zdaniem.
Zużyte są również wariacje słowne ze zbiorem: krzyk, milczenie, cisza, wzbierać, głuchy,…
Tutaj mamy „krzyk wzbiera milczeniem”. Efektowne to może kiedyś było, dzisiaj już tylko śmieszy (mnie). Jest jedną z wariacji wymienionych wyżej słów. W atmosferze przeczucia, nieznośnego oczekiwania, napięcia jeszcze nie mamy do czynienia z krzykiem, ale on już jest, już prawie go słychać, wzbiera (kontrastującym milczeniem). Można powiedzieć – milczenie krzyczy… Itp.
Jeszcze „pięść światła” jest bardzo ryzykowna. I „do pojedynczości” w ostatniej strofie, mnie osobiście razi.
Ogólnie rzecz ujmując – ciężki, przeładowany metaforycznie.
Pozdrawiam.