stara jabłoń w starym sadzie

Yaro

opuszczone gałęzie niczym ręce matczyne
w dłoni rozkwitają pąki na spękanej skórze 
wiele by opowiadać przecież widać zdobi je czas 
zmartwienia radości wesela odejścia rozstania i powitania


serce kołacze w klatce piersiowej otwórzcie drzwi 
nie domykajcie by miłość mogła się przecisnąć
jak wędrowiec po trudzie dnia przed zaskoczeniem zmroku

spragniony snu szklanka wody kilka słów 
opowieści snuć i szybko usnąć 

 

obrodziły w sadzie jabłonie 
nasze matki nie są gorsze od kwiatów jabłoni 
bujne zadbane zapracowane nie oszczędzane przez uroki życia 
wychowały nie jedno dziecię 
wnuczęta plączą kiedy babcie zobaczą 
stary sad obradza od kilku pokoleń 
nie skąpi owoców i cienia nie żałuje 

 

dziadek przysiadł w zadumie zapalił fajkę 
co dalej gdy opuszczą sad 
młodzi uciekają do miast na wsi cicho usypia czas 
słońce nad horyzontem czerwone markotne 
nie pragnie snu chciałoby zostać a tu brakuje tchu
jesienią w sadzie zając skubie korę 
wiosna powrócą pszczoły jabłonie zakwitną myśli w głowie
obrodzą jabłkami mekintosze championy papierówki które lubię 


wracam do sadu nie raz wystarczy że zamknę powieki
zanurzę się w ciszy przywołam zapachy tamtych lat 
szkoda kornika zająca szkoda pozostały ciekawe historie i opowieści
szumi sad wiatr śpiewa piosenki porusza gałązki 
zamknięci we wspomnieniach stajemy się dziećmi

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 6 grudnia 2016
anonim