Trzeba się zapomnieć
i płynąć pod prąd jak pisał Herbert
lub popłynąć
z białym chińczykiem
poddając się zasadom
Niedziałania jak oświeceni
mędrcy taoistyczni
Chwała niech będzie opioidom
chlorowodorkowi tramadolu
dzięki niemu mogę co dnia
się podnieść postawić do pionu
Pewnie skończę na lizakach
fentanylowych
w kolorze burgunda
Cóż za szczęście w jesieni życia
kolor śliwy toffi karmelu
z nutą koniaku
Czekoladopodobna
wspaniałomyślność
aż do zaniku oddychalności
Bo w trzecim wersie spójnik „lub” upoważnia do takiego pytania. Mnie, oczywiście. :)
Dość mętnie odczytuję ironię (ona jest, prawda? od „lub” do końca strofoidy). „biały chińczyk” kojarzy mi się bardziej z popularnym blogerem, niż z człowiekiem cywilizacji zachodniej, który wyczynia jakieś medytacyjne sztuczki, najmniej kojarzy mi się z mędrcem. Ale pewnie to taka szydera tylko, takie zderzenie dwóch różnych zasad Niedziałania.
Przepraszam, że mam lekki mętlik w głowie, no taki już jestem. Pewnie nie znam odpowiedniego odniesienia, nie mam wiedzy i nie rozumiem. Znany mi bloger płynie bardziej z nurtem rzeki, czyli ze śmieciami. Trochę inaczej „biały” udający „chińczyka” – on jednak też porusza się z nurtem rzeki, czasami się zatrzymując. Mędrcowi tylko pozazdrościć, ale… to inna kultura.
Co do reszty wiersza, przesłania (lub jego braku) i całości, to poczekam na innych komentatorów. Właściwie wszystko jasne, ale poczekam na kogoś mądrzejszego. :)
Niezalogowany
Ja Jakoby.