jeszcze zza ściany dobiegają odgłosy rozsądku
a na lodówce żółci się niezapominajka
co nieco odkurzyć przetrzeć blaty powalczyć o pokój
umysły porządnie przewietrzyć
niby nic nowego o tej beznadziejnie smętnej porze roku
w której bogowie co i rusz zalewają świat wiadrami pomyj
podrzucają pod progi szarobure na życie pomysły
a nie chce im się sypnąć wyznawcom pod nogi
kilku garści słonecznych cekinów
może to przemęczenie ale martwią nas okna
do tej pory nie umyte którymi podglądają nas sąsiedzi
mniej więcej nasi bliźni liczący na skazy w życiorysie
po prostu diabelski pomiot
krąży tuż nad głową myśl
ospała ćma zatruwająca okolicę
że chyba już nadeszła pora wyrwać się czym prędzej
z korzeniami wprost na niebieskie łany
przerwa jego mać
/Bohdanowi/
żeby go pokonać trzeba żyć z jedna łzą za dużo"