płacz ciszy

Yaro

na dworze deszcz wycina psikusa
psychika niegdyś zielona dziś usycha
niczym zwiędły listek u Asnyka

 

każda kropla boli na tysiące sposobów
byłem sam
teraz jest dwóch

niosę w sobie źdźbła i wodę


rozdwojeni jak włosy jak paznokcie
brudem smaruję twarz
idę nie wymyślam

 

brudne ręce nieczyste myśli
bagaż wspomnień na ramieniu
 w tablecie wiadomości o świecie

 

na krawędzi tańczy kawowa ćma
trzepie się przy świeczce
ogień w sercach boli głowa
od niechcianych wieści

 

w samotni czuję się najlepiej z gliny lepię garnki
oddycham powietrzem nieświeżym oddechem

strzelam w samoloty
zalewa mnie krew gdy pociągi ciągną wagony
jak węgiel czarny

 maska w słońcu lśni

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 22 grudnia 2016
anonim