Adam Dygas
"Rdza"
Przychodzi niewinnie, bez żadnej oznaki
Niby kocha, szanuje po kryjomu
Lecz w głowie ma zamiar taki
O którym nie mówi nikomu
Mijają dni, miesiące, lata...
Na pozór nic się nie dzieje
A los różne figle płata...
Miłość jakby powszednieje
Zaczyna się życie, takie normalne
Domowe obowiązki, spotkania nieformalne
Lecz w umyśle nadal tkwi zagadka
Kiedy zaatakować znienacka
Wreszcie nadarza się pora
Dostrzegła swojego Amora
I oto u kobiety - anioła
Ukazała się twarz inna zgoła
Pokrętne zeznania, fałszywi świadkowie
Koledzy, koleżanki " po słowie"
Niby ta słaba istota, ta wątła kobieta
Potrafi zrobić osła z faceta.