brzdęka w nieśpieszu
czyściocha w szklanej kuli
niewzdyrygaż po trzeciech
zanużonych myślach
i twojeż chociaże ciągle
w oddaleniach
przez progi nie wejdziesz
w pociesznej drogi pozostawieniu
niechże więc
zapachnie choć tobą
niechże się wyobcuje
minutami bezinnej
wielotwarznej toni
zazamknięty nietknięty
mój ja na zdrowie.
Wyczuwam tę rękę, która jeszcze niedawno pisała „listy pana A”. No ale tu jest o wiele lepiej, z ironicznym dystansem. Szału nie ma, jednak cieszy.
Można deptać jednocześnie po dwóch ścieżkach, idąc do niej i do niego. Oczywiście, żeby była jasność – „do niego” oznacza zmaganie się z „ja”, takie tam nibyneologizmami dotykanie jaźni i łaskotanie ego. Nie muszę chyba mówić, że wolę nie dreptać po (oczywistej) ścieżce „do niej”, a wolę przeskoczyć „wielotwarznie” na ścieżkę zdrowia i podążać z podmiotem niewątpliwie lirycznym. „Niechże się wyobcuje.”
Pozdrawiam
Niezalogowany Ja Jakoby.