kukiełki z koszmaru szyją święto
tradycja zespala łańcuchem
owce w bezwolnym korowodzie
przewodnik przywołuje gwiazdy
kolędą na dziecięcym bębenku
wataha idzie najwyższą granią
związana tylko wspólnotą
w zupełnej ciszy ślepiami odbija
światło ostatniej gwiazdy
wszystkie imiona boga
krew ograniczona skórą
czeka aż grzechy wypłyną
brudną falą pielgrzymów
utoczona z żył zmyje wszelkie
jak jeden ukryte w duszach
bez słów wilczym śladem
pójdą tylko wykluczeni
niosąc swoją samotność
jak pochodnie zapalone
od stosów straconej nadziei