napadało wam śniegu, aż dreszcze przechodzą na myśl, że świat może być taki
zaprószony do granic możliwości. nawet u mnie sąsiedzi narzekają
na marzenia. podobno sięgnęły bruku.
akurat tych zmian klimatu zbyt często nie komentuję.
dopóki mogę doczekać się zdrowych owoców,
jakieś powody do radości
się znajdą.
nie trzeba zginać karku,
by wpuścić odrobinę świeżego powietrza. wystarczy otworzyć okno.
byle się nie wychylać
witając dawno nie widzianych znajomych. uchylam lekko kapelusza.
na nowo wraca stare. nawet facjaty nie za bardzo poszpachlowane.
dodają lokalnym specjałom specyficznej woni.
będzie lepiej, jeśli się napiję. pani naleje czegoś mocniejszego.
mnie tu nie ma, chyba, że ktoś zbyt głośno zawoła.
dopiję i wyjdę z siebie. jednak ręka mi nie zadrży.
bezgraniczna szkoła trzymania szkła
na wodzy.