Addio at carnevale

Tomasz Kucina

 

z otchłani mostu

pod łukiem kupieckiej arkady celujesz

w brzask

ciągle pada

pod pastelowym parasolem

śpią jeszcze zapachy sestieri

zadzierasz nos

chmurka prószy z kreski

jeszcze cisza w dwustu pałacach Wenecji

mrużysz czoło

marzysz mistycznie lewitując

lazurowe rozproszenie powietrza

przeleciał gabbiano italiano

dopiero ożywasz

przekradasz blask i wilgoć

w diapazon ust

wypieszczone oczy wyklęte z czerwieni

okien hotelu Rialto

z pierwszego piętra spadała

odklejona rzęsa

w płynące dołem vaporetto

tam zdejmowałem twoją maskę

zanurzoną w karnawale weneckim

pod kloszem światła

spoglądałem z duszy niczym zatruty doża

mówiłaś

ech – ci schiavoni – ile w was mocy

ile genu

grzeszny kanał jak wąż wijący

z odwróconej litery „s”

pod burtą

w niebieskiej gondoli wtulone dwa cienie

kiedy pełzłaś pod łukiem

w oślizgłe wysepki laguny

przywołując duchy z Poveglii

nasza podróż zaklęta w trójnogu latarni

pierwszy pocałunek pod Palazzo Foscari

miłość głośna fino alla fine

wypluta do ostatniego grosza

gdy nagle krzyczysz con tutte

arrivederci amanti!

zawodzisz

że oni tam do wiosła

używają tylko jednej ręki

 

Tomasz Kucina
Tomasz Kucina
Wiersz · 30 stycznia 2017