niebo mimetyzmem jęczy
burza zaistniała przeniesiona
w spokój za zniesieniem nocy
użyźnianie roztaczane kamieniem
milowym i duchem twoim w nieograniczonym
wkurzeniu saprorealnościowym
sidłują w psalmach lustrujący klucz
strachem wszechnieuleczalnym w kierowanym
dążeniu
do posłusznych i jedynych wrót