nigdy nie odkryta różnorodność pod stertą kartonów
czeka na posegregowanie
ziemną ręką bezdomnego za końcem taśmy gdzie już tylko odpady
stertą pogiętego złomu strącają z nieba spłoszone spojrzenia
kolejne jednostajnie tomatyczne cykle
ludzkich narzekań na parszywe żarcie zakonserwowane brakiem
szerszego widzenia na końcowy dzwonek wieńczący dzieło
spływają z języków do pudeł
dłonie dotykając nie czują dym fabryczny kwasem i siarką
przeżarł resztki dziecięcej wiary w tęczowe zabawki prosto z fabryki
a koło zamachowe zawija na szpulę upartą myśl
byle do końca zmiany wytrwać tylko nie upaść
bo majster zwolni i skazany na różnorodność (zo)staniesz zagubiony
przed za fabryczną bramą
www.youtube.com/watch?v=HrxX9TBj2zY
lyterufka czy neologizm?
Tylko czy potrafimy to dostrzec?